Masz wolne dziś? - zobacz też i to.

Dyskusja

Audiolog # Polska służba zdrowia porażką?


Liczba odsłon: 513.
Otrzymana ocena: 59.
Partner portalu: dołącz do nas już teraz.
Czas trwania: 14m 30s.


Niżej macie dyskusje o Audiolog # Polska służba zdrowia porażką?

Audiolog # Polska służba zdrowia porażką? - Aż jak wysłuchałam to nie mogę się powstrzymać, żeby nie napisać.
Ostatnio byłam u laryngologa, bo czułam ból w okolicach uszu, który promieniował do szczęki, przez co ciężko było mi w ogóle jeść czy mówić. W kolejce ile się wyczekałam to moje, ale to już nieistotne. W każdym razie pani doktor była wyraźnie wkurwiona, delikatnie mówiąc. Pytania zadawała mi w taki sposób, że poczułam się winna, że w ogóle mam czelność przychodzić na jakiekolwiek badania. Nie wiem, nie znam się na tych ich przyrządach, w każdym razie cośtam do ucha musiała wsadzić, żeby zobaczyć co jest w środku. Stwierdziła, że zapchane, po czym zupełnie bez żadnego ostrzeżenia wepchnęła mi do środka coś, co dla mnie wyglądało jak długie szydełko. Logiczne, podskoczyłam na tej kozetce, bo kto normalny by nie miał takiego odruchu, czując kawałek metalu w uchu. Ona jeszcze na mnie nakrzyczała, że jak będę się ruszać, to ona nic nie zrobi. Nie omieszkałam powiedzieć co o tym myślę i podziękowałam za taką pomoc. Dzień później inny laryngolog zrobił to za nią i jakimś cudem był w stanie ostrzec mnie przed wykonaniem jakiejkolwiek czynności. Brawo.
To taka najświeższa sytuacja, aczkolwiek nie jedyna :) Gdy poszłam do lekarza i powiedziałam, że mam znacznie zwiększone zapotrzebowanie na sen, nie mogę jeść, spać, codziennie mam kilka, do kilkunastu krwotoków z nosa i ledwo wytrzymuję kilka godzin na nogach, zlecił dosłownie podstawowe badania. Gdy wszystkie wyszły w normie stwierdził, że przecież on mi choroby nie wymyśli i zasugerował, że symuluję, żeby załatwić sobie zwolnienie.
Od naszych lekarzy można się naprawdę dużo dowiedzieć. Ja na przykład w cudowny sposób posiadłam moc wywoływania krwotoków :)
- Jaki ten kraj jest spierdolony to się w głowie nie mieści. Zamknąć to, sprzedać (już właściwie sprzedany), uczyć się języków, wyjeżdżać. Szkoda życie marnować w tej patologii.
- Wierzcie mi lub nie, okresy na dostanie się do części lekarzy w Polsce jest jeszcze do zniesienia. W Szwecji na dostanie się do dentysty/okulisty/etc. są jeszcze dłuższe.  W połowie krajów europy tak jest.
- Ja mialem taka sytuacje ze na cos tam chorowalem i lekarz przypisal mi leki, po dwoch tygodniach leczenia bez skutku znowu poszlismy ( z rodzicami ) a lekarz powiedzial od razu na wstepie: "ale ja juz powiedzialem wszystko w tej sprawie, prosze nie marnowac mojego cennego czasu" zebys widziala jak sie matka wk*rwila...
- Mam niedoczynność tarczycy, ponoć jakiś cięższy przypadek. Teraz mam szczęście, że znalazłam dobrego endokrynologa, który sam kazał mi się zapisać na NFZ, żeby nie przepłacać (wizyta prywatnie 100 zł, muszę chodzić co kilka miesięcy + badania). Ale to co przeszłam przed tym jak znalazłam endokrynologa to masakra. Źle się czułam, mam w rodzinie osoby chore właśnie na NT więc kilka razy w tej sprawie udałam się do lekarki rodzinnej, która mnie zapewniała, że to jest niemożliwe, żebym miała niedoczynność i odsyłała do domu, zalecała ćwiczenia i dietę z powodu wysokiej wagi. Kiedy wybłagałam o skierowanie, to łaskawie wydała. Każdy polecał mi pewną "endokrynolog" panią K. do której się udałam. Zaleciła mi tylko badania krwi, wyniki ciekawe nie były ale nastraszyła mnie operacją, a na kolejnej wizycie poleciła dobrego psychologa i dietetyka, bo "to wszystko siedzi w mojej głowie". Wszystko się tak przeciągało, że gdy poszłam na pierwszą wizytę do obecnego endokrynologa, zrobił od razu wywiad. I gdy usłyszał o poprzednich "lekarkach" i zobaczył mojego guza na tarczycy to się wkurwił (mało powiedziane, zaczerwienił się ze złości). Obecnie mam dwa guzy, szykuję się na biopsję i nadal walczę z ustabilizowaniem hormonów tarczycy. A tym wstrętnym babom mam ochotę porządnie nakopać, bo ja sama od siebie wiele zrobiłam, one praktycznie nic... (Sory za długi komentarz, ale ciśnienie mi się przez to podniosło)
- Ja również jestem alergikiem dosyć mocno wyczulonym na wszelkie pyłki itd. Co wiosnę strasznie cierpię z powodu wiecznie szczypiących gałek ocznych i bólu zatok. Oprócz tych uczuleń istnieją te związane z żywnością :/. Jestem uczulony na kazeinę, która jest składnikiem większości jedzenia. Kolejnym problemem jest niedoczynność tarczycy z zapaleniem hashimoto czy jakoś tak. Faszerują mnie lekami hormonalnymi, które zaburzają działanie niektórych funkcji życiowych u mnie jest to sen. Idąc dalej jestem astmatykiem więc sterydy u mnie są obowiązkowe bo się bym udusił. Mam również niedomykalność zastawki serca i płuca. Nie są to jakieś gigantyczne zagrożenia, ale jakiś procent jest, że coś mi się stanie. Kolejnym problemem jest prawdopodobnie nadkwasota, ponieważ jeszcze nie stwierdzona, ale bez leków umarłbym od kwasów w przełyku. W szczególności kiedy się nimi dławiłem w nocy. Mam też problemy z ciśnieniem krwi.(również niestwierdzone ale czasem jak mierze ciśnienie jest ono o wiele za niskie, a później za wysokie). Kolejnym moim schorzeniem może być w przyszłości nowotwór płuc przechodzący w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Chyba niczego nie pominąłem :P ps. mam 16 lat
- shantee w 2013 miałem termin na 2015 znam ten ból
- Czekałam pół roku aż lekarz mnie przyjmie.... następne pół czekałam na operację. Co się po tym stało? Nawrzeszczeli na mnie, dlaczego tak późno.
- co do Astmy to wiem co to za ból sam to miałem  i to bardzo silną i szczerze inhalatory mało mi pomagały, aż w końcu moja pani doktor powiedziała żebym ściągał inhalatory z Niemiec i jak ręką odjął natychmiast mi pomogły teraz już ich nie muszę używać ale niestety pozostają takie skutki że nie można pracować fizycznie i podczas lata mam duszności, ale chodzi mi o to że to jest niesamowite jak działa polska służba zdrowia dają dzieciom inhalatory które nie leczą tego tylko pomagają na chwile i tak do końca życia chcą zdzierać kasę z człowieka.
- Za przeproszeniem, ale z reguły w tych przychodniach pracują stare kurwiska, które poza plotkowaniem i "odfajkowywaniem kolejnych petentów" nic nie robią, czysty pokaz dehumanizacji w naszym świecie. :) 
Mam małego guza w mózgu, który uciska nerw prawego oka, co powoduje jeszcze większe problemy z okiem i nieoperowany może doprowadzić do utraty wzroku w ww. oku, poszedłbym sobie prywatnie, ale mnie po prostu na to nie stać (15-20 tysięcy) bo mieszkam sam z chorą babcią, a wizytę do kontroli przedoperacyjnej mam dopiero w 2017 czyli na operację załapię się gdzieś na 2019, 2020? Odnoszę wrażenie, że lepiej wyjdę jak stracę to prawe oko i wszystko przestanie mnie boleć. >:D
- Ja mam bakterie w żołądku i oczywiście jestem na lekach cały czas, co prawda leki te nie są jakieś tam mega drogie, ale co roku tak na jesień te bóle strasznie się nasilają i lekarz mi mówi idź do gastrologa. Płacę za wizytę, a gastrolog robimy za tydzień gastroskopię (prywatnie oczywiście i to tylko po to by się upewnić czy to ciągle ta sama bakteria) po czy przepisuje mi antybiotyk jakby nie mogła już tego zrobić na początku. No ale wiadomo jedyne co się teraz dla lekarzy liczy to kasa :/
- Ja mam wrodzoną wadę serca, a raczej tętniaka przy aorcie. Wykryto to przez moje nadciśnienie gdy miałem robiony bilans do technikum u pielęgniarki w szkole. Mierzyła mi ciśnienie i wyszło że mam nadciśnienie. Pytała się "Czy już wcześniej wiedziałeś, że masz podwyższone ciśnienie?" a ja, że nie, że pierwszy raz mi się takie coś zdarzyło. Powiedziała abym skierował się z tym do lekarza. No to dostałem skierowanie do kardiologa. Zrobili mi badania i inne tam eksperymenty, pobierali krew i zostałem na 3 dni w szpitalu. Wykryli tętniaka przy aorcie sercowej, ale nie za dużego (ale nadal jest niebezpieczny). Lekarz ze szpitala mnie skierował do Poradni Kardiologicznej w Warszawie, bo jak to on powiedział "tutaj nie zdziałamy na panu żadnej operacji usunięcia tętniaka" (tak to jakoś ujął) bo nie mają sprzętów i że musze jechać specjalnie do Warszawy (przez pół Polski) aby mi to zrobili. Teraz mam co pół roku konsultacje u lekarzy w Warszawie i jestem w dobrych rękach (jak to oni mi tam w tej poradni w Warszawie ujęli) ale nadal się boje że coś mi się stanie, bo ten tętniach, mimo że jest mały, jest jak tykająca bomba w moim ciele :(
Teraz musze faszerować się lekami codziennie.
Muszę tylko na siebie uważać.
- Jak się czyta wasze komentarze to włos się jeży...
- Droga Shantee,
Pamiętam jedną sytuację, kiedy byłem jeszcze w podstawówce (obecnie studiuję na pierwszym roku). Otóż, pewnego dnia zapuchłem potwornie i zawieźli mnie do szpitala. Dostawałem zastrzyk, miałem sterydy... Co się okazało jak mnie wypisali? Nie wiedzą co mi było. Dostawałem leki... ot, tak se.

Druga sytuacja, która miała miejsce ostatnio, jeszcze tej zimy. 
Dostałem potwornego zapalenia wieloogniskowego, jak się później okazało.
Pani doktor w uczelnianej przychodni wypisała mi przy 40 stopniach gorączki, potwornym kaszlu i fakcie, że nie mogłem praktycznie chodzić... wapno, witaminkę C i paracetamol. <3 Dopiero kiedy poszedłem do lekarza prywatnie, dostałem antybiotyk i resztę potrzebnych leków. Co prawda strasznie mi rozregulowało organizm, ale przynajmniej jestem zdrowy. Kolejnym razem już nawet nie myślałem o publicznej przychodni (zdarzyło mi się tak dwa razy, zmieniałem otoczenie, inna wilgotność pomieszczeń, etc.), tylko od razu wybrałem się tam, gdzie byłem wcześniej.
- Mogę poruszyć sprawę tego co lekarze rodzinni za leki wypisują. Baba mnie przebadała i powiedziała że mam wydzielinę w płucach i zapisała mi tabletki przeciw wirusowe,syrop na kaszel i krople na katar. Jak się okazało syrop i krople które mi zapisała są (było to 4 miesiące temu) cały czas reklamowane w telewizji, a pomagały tak świetnie że nic nie pomagały... I ile za te 3 leki zapłaciłem? 210 zł... A znajoma rodziców powiedziała że leki o takim samym składzie można dostać o wiele taniej i bym zapłacił ok. 100 zł 
- No cóż... też mam kilka nieprzyjemnych doświadczeń z polską służbą zdrowia. 
Raz poszedłem do dermatologa ze zmianami skórnymi... dostałem takich czerwonych plamek na rękach, skóra zaczęła mi się łuszczyć. Wykonał mi badania na łuszczycę - wyszły pozytywne. Dla własnej ciekawości postanowiłem zrobić też badania alergiczne. Terminy u tamtego lekarze były dość odległe, więc zrobiłem je u innego, wykonane zostały praktycznie na miejscu. Wyszła mi alergia na roztocza. Z tym wynikiem poszedłem do pierwszego lekarza, który, gdy zobaczył, że w mojej sprawie majstrował inny lekarze, wyrzucił mnie ze swojego gabinetu, przeklinając i pogniótł moją kartę. Pokaz kultury osobistej co najmniej fantastyczny.
Innym razem - moja młodsza siostra biegła i upadła. Straszeni bolała ją ręka (przedramię), więc pojechała na pogotowie w naszym mieście. Powiedzieli, że nic tam szczególnego nie widzą, a poza tym nie przyjmą jej , bo nie mają oddziału dziecięcego (miała wtedy jakieś 7 lat). Nie zrobili nawet zdjęcia, by sprawdzić czy ręka nie jest złamana. Wybrali się do szpitala w sąsiednim mieście. To samo - nic szczególnego, poczekać do rana i powinno przejść. Ponieważ trochę znam się na pierwszej pomocy, usztywniłem jej rękę i tak przespała noc. Rano ręka cały czas była spuchnięta i bolała. Pojechaliśmy do szpitala do Poznania. Z miejsca zrobione zostało zdjęcie i okazało się, że złamane są obie kości. Taka wiedza specjalistów, że ja bez zdjęcia byłem w stanie domyślić się, że to złamanie, a oni nie zrobili kompletnie NIC. 
W tym samym szpitalu, w którym zaczęła się poprzednia historia był kiedyś mój tata. Na palcu pojawiła mu się jakaś kulka, nie wiedział co z tym zrobić. W szpitalu powiedzieli, że to nic specjalnego, zniknie za kilka dni. Tata się zdenerwował, wziął nożyczki i sam zaczął sobie w tym grzebać. Wyciągnął centymetrowy opiłek metalu. No ale przecież w szpitalu nawet tego nie dotkną. W końcu można tylko obejrzeć i powiedzieć, że samo się naprawi...
Kilka dni temu w moim mieście był wypadek. Kilkanaście metrów od pogotowia - osoba pobiegła po karetkę. Co zrobili na recepcji? "Przykro mi, ale prośbę o karetkę można złożyć tylko telefonicznie". Ja to rozumiem - w naszym mieście nie ma organów, które mogą skierować karetkę na miejsce wypadku. Trzeba zadzwonić na pogotowie, oni połączą z Poznaniem i dopiero Poznań wyda nakaz na wysłanie karetki. Oczywiście - kobiety na recepcji nie mają na to wpływu. Pokazuje to tylko absurdalność polskiej służby zdrowia. Bo po co wysyłać karetkę, co z tego, że leży tam osoba, która wykrwawia się na śmierć.
- Mam duże problemy ze wzrostem. Jest to rzecz, na której leczenie nie powinno się czekać, bo kości się z wiekiem zrastają itd.. Potrzebowałem endokrynologa. Trafiłem prywatnie do jakiejś podobno super kobity. Potrzebowałem jak się okazało wielu wielu badań- od krzywej cukrowej po nocną zrzutkę hormonów. Ta cała zrzutka polegała na tym, że miałem spać w łóżku szpitalnym i co 2 godziny pielęgniarka pobierała mi krew. Pobranie wyglądało tak, że miałem się nie obudzić gdy szarpała mną... to znaczy delikutaśnie podnosiła rękę i pobierała. Oczywiście za pierwszym razem obudziłem się i trzeba było badanie powtarzać. Następny termin był 5 miesięcy później. Wyniki przyszły: 2, 3, 10.5 , 4 (ciekawe, która liczba to nie pasuje). Norma do kwalifikacji do hormonu 10. Zabrzmi to może cebulacko, ale powiedziała lekarka na zachodzie idziesz mierzą cię robią 2 badania i gdy badania nawet wyjdą negatywne dostajesz, bo wiadomo, że 1.6 m to w wieku 16 źle.
- Moja przychodnie otwierają o godzinie 8.00 poszłam aby się zarejestrować byłam chyba druga w kolejce za mną ludzi pełno, kolejka do samych drzwi wyjściowych, godzina 8.30 a pani z rejestracji mimo, że widziała ile ludzi czeka w kolejce niczym się nie przejęła poszła zrobić sobie kawkę, nie było jej kolejne 15 minut ludzie już wkurzeni a ona przychodzi jak gdyby nigdy nic jeszcze z miną jak by nas chciała pozabijac i z wielką łaska przyjmuje... Myślałam juz, ze jej coś powiem ale mówię nie wypada z racji ze ja mam 20 lat a ona ok. 50. Na szczęście jakiś pan zwrócił jej uwagę ze sobie pije kawkę zamiast się zająć praca. 
- Służba zdrowia to jedno wielkie gówno! w długi weekend kuzynka  która chodzi do 2 klasy szkoły podstawowej złamała rękę, był to chyba piątek. Pojechali z nią do szpitala i okazało się że lekarz który tam był nie może założyć gipsu bo jest to poważniejsze złamanie. Co zrobili ? Usztywnili rękę i kazali przyjechać w następny piątek jak będzie specjalista...
- 2019 rok? O jezu ;o Wiem czym się zajmują. Mają co sekundę przerwy ok 2 osoby przyjmą przerwa i kolejne 2 osoby przerwa no kurna x.x I idzie sobie taka Magda w rączce herbatka i idzie wolno a jak ktoś ją zawoła bo jakaś baba z recepcji powiedziała że ma jakieś firanki lub nowe buty to umie rozmawiać ok 40 minut w które mogłaby przyjąć około 10 osób. A potem w gabinecie mi przepisuje leki z ok 5 minut i dowidzenia i 4 godziny czekania w tyłek. Jak ja miałem operacje to musiałem 2 godziny czekać bo nie chce im się teraz a gdybym poczekał więcej to nie wiem czy bym był sprawny w 100%. Kiedy mój dziadek miał udar i kiedy moi rodzice wyszli z sali gdzie leżało dużo osób nagle mój dziadek nie wiadomo jakim cudem spadł z łóżka i umarł i kogo tu osądzać czy to że łóżko nie miało specjalnych rurek odgradzających czy to że pielęgniarki nie zaglądają do pacjentów systematycznie? Najgorsze jak się trafi w recepcji taka lampucera która pluje jadem na prawo i lewo.